Dla większości z nas celem ludzkiej egzystencji jest eudajmonia – stan szczęścia, do którego staramy się dążyć, czasami za wszelką cenę, zapominając o tym, aby inni też mogli dostąpić do tego stanu, a czasami mając na względzie głównie dobro ogółu, aniżeli własne.

Jednakże czym dokładnie jest szczęście i jakie są jego źródła?

Tradycja filozoficzna obfita jest w wiele definicji tego stanu i wiele różnych sposobów do dążenia do niego. Na ten temat wiele mają do powiedzenia tacy myśliciele jak Arystoteles, Epikur, a także wszystkie abrahamowe religie obiecujące szczęście wieczne w wyimaginowanym wymiarze pod warunkiem posłuszeństwa Bogu. Arystotelowska definicja szczęścia jest nierozerwalnie związana z jego polityczną teorią, wedle której ludzie jako istoty społeczne są w pewien sposób predestynowani do zawiązywania wspólnot, które pozwoliłyby im godnie żyć, ponieważ są niezdolni do samowystarczalności.

Moim zdaniem determinuje to fakt, że każda jednostka ludzka stara się dążyć do szczęścia, a to nie byłoby możliwe gdyby nie zawiązywanie pewnych form państwowości. Jest to czymś, co sprawiło, że homo sapiens wkroczył na drogę wyższej cywilizacji. Na uwagę zasługuje fakt, że istoty aspołeczne były surowo traktowane przez Arystotelesa, który postulował ich wygnanie – w konsekwencji brak możliwości dążenia do szczęścia. Filozofem, którego doktryna opierała się głównie na przyjemności jako szczęściu był Epikur. Jego poglądy najlepiej streszcza List do Menoikeusa. Przyjemność w epikurejskim ujęciu jest brakiem trosk, lęków i spokojem ducha. Jest to intelektualne szczęście, nie mające nic wspólnego z hedonistycznym pragnieniem dóbr materialnych i władzy. Epikureizm stoi w opozycji do poglądów cyrenajczyków, którzy właśnie byli hedonistami.

Jednak istnieją pewne czynniki, które sprawiają, że ludzie nie są szczęśliwi. Są nimi strach przed bogami i cierpnieniem, jednak Epikur znalazł na nie receptę. Bogów nie należy się bać, ponieważ nie ingerują w ludzkie sprawy i nie jest wobec nich wymagany żaden kult, więc można żyć, tak jakby nie istnieli. Wynika to ze światopoglądu Epikura. Mimo wszystko ciężko jest stwierdzić, czy był ateistą, czy deistą. Wiadomo, że przyjął atomistyczną teorię Demokryta. Jeśli chodzi o cierpienie, to długotrwała męka jest do zniesienia, a intensywna jest krótkotrwała. Jednak te światłe poglądy zostały wyparte przez rozwijający się na przestrzeni epok Kościół. Jednak ten temat odżył w oświeceniowej Francji, która była ojczyzną kontynuatorów starożytnej myśli. Jak już zostało wspomniane, europejska cywilizacja została całkowicie opanawana przez Kościół Katolicki, początkowo stanowiący wspólnotę cnotliwych i ubogich chrześcijan, a z czasem przeobrażony w autorytarny aparat ucisku. Przyczyną odżycia idei głoszonych przez Epikura stał się kult rozumu zainicjowany jeszcze przez Kartezjusza.

Jednakże prawdziwego przełomu dokonał Wolter, któremu przypisuje się słowa „Nie zgadzam się z tym co mówisz, ale oddam życie, abyś miał prawo to powiedzieć.”. Był antyklerykałem i libertynem, który właśnie w Kościele godzącym w epikureizm widział źródło zła. W Kościele opartym na hierarchicznej strukturze społeczeństwa, który swemu autorytetowi przypisywał boską nieomylność, sprawując moralną władzę nad społecznością. Najważniejszym warunkiem szczęścia jest wolność. Trudno jest wyobrazić sobie człowieka będącego jednocześnie szczęśliwym i jednocześnie zniewolonym przez jarzmo nakładane przez jakąś oligarchiczną władzę. Znacznie łatwiej jest podać przykład wolnej jednostki, która ma prawo do prowadzenia trybu życia zgodnego z jej upodobaniami. Myślę, że z filozofią Woltera dość spójna jest Deklaracja Niepodległości, której fragment przytaczam poniżej: Uważamy następujące prawdy za oczywiste: że wszyscy ludzie stworzeni są równymi, że Stwórca obdarzył ich pewnymi nienaruszalnymi prawami, że w skład tych praw wchodzi życie, wolność i swoboda ubiegania się o szczęście, że celem zabezpieczenia tych praw wyłonione zostały wśród ludzi rządy, których sprawiedliwa władza wywodzi się ze zgody rządzonych, że jeżeli kiedykolwiek jakakolwiek forma rządu uniemożliwiałaby osiągnięcie tych celów, to naród ma prawo taki rząd zmienić lub obalić i powołać nowy, którego podwalinami będą takie zasady i taka organizacja władzy, jakie wydadzą się narodowi najbardziej sprzyjające dla szczęścia i bezpieczeństwa. Słowa Jeffersona do dziś stanowią fundamentalną zasadę ustroju Stanów Zjednoczonych i życia każdego obywatela tego państwa. Przy rozpatrywaniu szczęścia na uwagę zasługuje Julien de la Mettrie – kolejny francuski filozof oświecenia. Najpierw warto wspomnieć, że był on skrajnym materialistą. Z Epikurem łączył go pogląd wyznawany już przez Demokryta dotyczący atomistycznej teorii świata. Za tym poglądem idzie ateizm, który ma również swe konsekwencje etyczne. Mianowicie de la Mettrie był hedonistą nawiązyjącym do cyrenajczyków.

Był to bardzo radykalny filozof, podzielał niechęć do Kościoła, ale różnił się w kwestiach etycznych od Woltera, który był deistą i chciał sprawić, aby świat był lepszym miejscem do życia. Łączy się to z filozofią Rodiona Raskolnikowa – głównego bohatera Zbrodni i kary, który miał wielkie idee polegające na usunięciu zła ze świata. Warto przywołać również Karola Marksa i jego teorię walki klas. Niższe warstwy zawsze były uciskane przez wyższe. Przykładem jest feudalizm i wyniszczająca pańszczyzna nakładana przez możnowładców. Później wraz z rewolucją przemysłową część warstwy chłopskiej przekształciła się w klasę robotniczą pracującą w ciężkich warunkach w fabrykach należących do kapitalistów. Postulatem Marksa była masowa rewolucja i upaństwowienie własności należącej do klasy posiadaczy. Wtedy zapanowałby proletariacki raj, sprawiedliwy podział dóbr, koniec ucisku, a ludziom żyłoby się lepiej. W praktyce państwa bazujące na marksiźmie takie jak ZSRR, Chiny czy KRLD były i są totalitarnymi systemami gorszymi niż Kościół w średniowieczu. Z hedonistycznego punktu widzenia szczęście jest dostępne jedynie dla nielicznych elit, ale z epikurejskiego niekoniecznie, gdyż na każdym szczeblu obawiano się o swoje życie. Teoria Marksa wprowadzona w życie jest więc idealną antytezą szczęścia. Podsumowując, źródła szczęścia szukałbym głównie w myśli Epikura, Woltera jako libertyna i w zasadach amerykańskiej państwowości, która moim zdaniem opiera się na tym, co pisał Arystoteles.

Chętnie do tego grona dodałbym również hedonizm, ale objawia się on cierpieniem z powodu niedostatku dóbr dla nas niezbędnych. Ludzie wierzący mogą również widzieć szczęście w religii zakładającej rzeczywistość po śmierci. Wiara dodaje im siły, nawet jeśli z innego punktu widzenia jest ona niedorzeczna.